Posty

Metanotatka

Tags: ["edu", "life"]

Zapoznając się z wpisem Johna Patricka, zaciekawiła mnie metoda czytania (czy raczej zapamiętywania), którą zastosował. Mianowicie streszczał każdy paragraf książki jednym czy dwoma zdaniami, zapisując to na komputerze. A to w celu poprowadzenia dyskusji na zajęciach.

Okazało się, że swoich notatek ani razu nie przeczytał. Mimo to efekt był więcej niż zadowalający. Z lektury zapamiętał zaskakująco wiele.

Przypomniało to moje doświadczenia. Przez całą podstawówkę prowadziłem skrupulatne notatki. Zapisywałem wszystko, co było na tablicy. Na matematyce każde zadanie wraz z rozwiązaniem lądowało opisane krok po kroku. Z ołówkowymi rysunkami, gdy pomocna była wizualna wskazówka. Obowiązkowo pisane "lekcja", "temat" z datą kryjącą się za marginesem (najlepiej z konsekwentnym formatem YYYY.MM.DD).

W gimnazjum i liceum jakość treści kryjących się w schludnie podpisanych zeszytach powoli malała. W pewnym momencie uświadomiłem sobie wewnętrzne przeczucie, że robienie notatek to strata czasu. Skoro ich nie czytam to może efektywniej będzie zwrócić uwagę na słuchanie nauczycieli, zamiast być namiastką kopisty.

Pozytywnie na oceny się to nie przełożyło. Może i brałem żywszy udział w dyskusji (nieraz je w ogóle zaczynając), ale wiedza szybko parowała. Za szybko. Zaliczanie przedmiotów nie było problemem, ale kilkanaście tygodni po sprawdzianie niewiele pamiętałem.

Zauważyłem regres. Dobrze, że niedługo później zainteresowałem się metodami tworzenia notatek, procesami, które rządzą zapamiętywaniem etc. Powstał mój osobisty... Notatnik. (Nazwałbym go dziennikiem, ale nie był codziennie karmiony literami.) Zacząłem doceniać pisanie. Zacząłem zauważać, że jest ono towarzyszem skutecznej nauki. I nie chodzi tylko o formalną edukację.

I doszedłem do wniosku.

Doszedłem do wniosku, że najlepsze notatki to te, do których się nie wraca.